Wyniki badań dotyczących skuteczności coachingu w firmach pokazują, że ponad 90% respondentów zwiększyło swoją pewność siebie w wyniku tego procesu. Jakie to życiowe i zawodowe szczęście, że mogę te rezultaty obserwować w rzeczywistości osób indywidualnych. Kiedy człowiek uwierzy, że już jest wystraczający (taki, jaki jest tu i teraz) i że ma wpływ na to, co i jak dzieje się w jego życiu, otwiera się pole do upragnionej zmiany.
Istotnym elementem tego procesu jest zaakceptowanie siebie taką/ takiego jakim jestem. Ze wszystkimi zaletami i wadami. I tutaj często pojawia się opór. Jak to, mam zaakceptować moje wady? To przecież nie ma sensu. Tymczasem to właśnie walka z samą/samym sobą powoduje, że tracisz siłę.
Pomyśl. Od tylu lat, miesięcy walczysz z czymś i jakoś nadal Ci nie wychodzi. Więc skoro ten system nie działa to może warto spróbować innego rozwiązania? Przecież zawsze możesz wrócić do startego sposobu. Dzisiaj chcę Ci zaproponować nowy.
Proponuję Ci rozpocząć kurs akceptacji samej/samego siebie.
Poniżej przedstawiam różne metody, które wstępnie opisałam w Coachingowym Panelu Eksprtów dot. samoakceptacji. Ponieważ kilka osób dopytywało mnie na szkoleniach lub coachingu o tę kwestię, przedstawiam wersję bardziej rozbudowaną.
Bardzo często zaczynamy coaching od tego ćwiczenia. Jeśli masz możliwość wykonania go z zaufaną osobą, która potrafi słuchać i nie ocenia, polecam skorzystać. Każda/y z Was potrzebuje kartki i pisaka. Na środku, każdy maluje siebie samego (zdolności plastyczne nie mają tutaj znaczenia). Warto, aby dodać postaci na rysunku jakieś swoje znaki szczególne. Po skończeniu własnego autoportretu pozwól drugiej osobie powiedzieć co widzi na obrazku. Po wysłuchaniu odnieś się do tego co usłyszałaś/eś. Następnie, każdy z Was wypisuje na kartce 10 swoich mocnych stron. Tutaj często pojawia się trudność, stąd dobrze robić to ćwiczenie w parze, bo może dostrzega w nas coś czego my nadal nie zauważamy. Możecie też poszukać listy umiejętności, talentów w Internecie i wybrać to, o do Was pasuje.
Następnie wypiszcie 3 swoje słabe strony i wspólnie zastanówcie się w jaki sposób to może być jednak Twój atut (np. Jestem szalenie niecierpliwa. Choć ta cecha sprawia, że się często denerwuję to jednocześnie powoduje, że szybko kończę zadania).
Kolejnym krokiem, jest wypisanie Twoich aktualnych potrzeb oraz zastanowienie się, co by mogło się zmienić, aby one (to znaczy Twoje potrzeby) mogły się zrealizować (spójrz na to na co masz wpływ). Warto zapisać przemyślenia. Ostatnim krokiem, jest wypisanie tego, do czego dajesz sobie prawo w życiu (np. prawo do relaksu, niewiedzy). Na koniec dopisz zdanie 'i daje to prawa innym'. Jak się z tym masz?
Omówicie swoje prace, wyciągnijcie wnioski. Zdecyduj w jaki sposób te wnioski możesz wcielić w życie.
Skieruj swoją uwagę na cechę, które u siebie nie znosisz, np. 'Ciągle się irytuję. Walczę z tym, ale ciągle ponoszę porażkę. Wszystko mnie wkurza'.
Ok. Spróbujmy zamiast walki, akceptacji poprzez odkrycie w irytacji Twojego nauczyciela.
Zastosuj metodę KAIZEN – 5 WHY
Metoda polega na tym, aby 5-krotnie zadać sobie pytanie DLACZEGO (pomimo, że nie jest ono bardzo coahcingowe, w tym ćwiczeniu ma znaczenie) w odniesieniu do czegoś, co mi przeszkadza? I szczerze na nie odpowiedzieć.
Po co? Po to, aby odkryć prawdziwą przyczynę Twojej irytacji.
Przykład ćwiczenia metodą KAIZEN
Ciągle się irytuję. |
DLACZEGO? |
Bo ludzie nie liczą się z moim zdaniem. | |
DLACZEGO? |
|
Nie wiem…taki jest świat, liczy się tylko opinia szefa. Pracownik nie ma znaczenia. | |
DLACZEGO? |
|
Bo boję się postawić na swoim. Szef ma zawsze rację. A jak nie ma patrz punkt pierwszy. | |
DLACZEGO? |
|
No nie wiem, zawsze słyszałam, że mam być grzeczna. | |
DLACZEGO? |
|
Bo kobiecie nie wypada się sprzeciwiać. |
Jakie wnioski możesz wyciągnąć z tego drążenia tematu?
Być może odkryjesz, że irytacja, która się Tobie ujawnia chce Ci pokazać, że wreszcie czas uporać się z osłabiającymi przekonaniami na Twój własny temat? I że w gruncie rzeczy ta irytacja jest w Tobie i to Twój problem, a nie Twojego szefa. Potraktuj to, co Ci doskwiera jak nauczyciela, a nie wroga. Nie dość, że odbierzesz temu moc to jeszcze możesz się otworzyć na dużą zmianę. Uświadomienie sobie przyczyny pozwala na podjęcie dalszych kroków. Pozwala dostrzec, że jednak mamy wpływ na nasze życie. Bo skoro moja irytacja na szefa wiąże się z tym, że nie uważam, że jako człowiek jestem równie ważna jak mój szef, mogę popracować nad pewnością siebie. Nad sobą, a nie nad szefem.
Wybacz sobie i innym. Przerób, przegadaj, przepłacz (jeśli czujesz, że potrzebujesz) i puść. Trzymanie nic nie zmienia, poza tym, że zabiera Tobie życiową energię. To, co możliwe zmień. Odpuść sobie także marzenia, których nie zrealizowałaś/zrealizowałeś. Stwórz nowe. Każdy nowy dzień to szansa na nową, Twoją własną historię.
Bywa, że tak bardzo skupiamy się na sobie, że nie dostrzegamy, że każdy człowiek na tej ziemi ma do przejścia własną lekcję i ścieżkę. I że nie tylko my mamy swoje wady. Inni też. Jeśli więc Twoja własna osoba spędza Ci sen z powiek (dosłownie i w przenośni), spróbuj spojrzeć na świat oczami innych ludzi. Pomóż komuś w czymś bezinteresownie. Poczuj, że naprawdę możesz coś od siebie dać drugiemu człowiekowi i nie oczekiwać nic w zamian (to bywa trudniejsze niż samo pomaganie). Nie skupiaj się bezustannie na swoich wadach. Są to są. Trudno. Zrób coś pomimo tego. Teraz jest na to świetny czas. Zatrzymać się w przedświątecznej gorączce, nie dać się zwariować reklamom, sklepom, świecidełkom. Może jest ktoś obok Ciebie komu możesz wyświadczyć jakąś przysługę, dobro? To może być coś naprawdę drobnego. A pozwoli Ci poczuć, że życie ma sens.
Często obserwuję, że gdybyśmy innych traktowali tak, jak traktujemy siebie to z pewnością nikt by nas nie lubił i często trzymał się od nad z daleka. Brak wytchnienia i pochwał, nie świętujemy sukcesów, oskarżamy siebie za brak wysiłku, motywacji, pasji. Ciągle się siebie czepiamy. Ufff. Gdzie tutaj miejsce na akceptację? Powiedź sobie STOP. Przyjrzyj się jak ty o sobie mówisz i myślisz i zmień karmę jeśli do tej pory to raczej była trucizna. Zacznij być dla siebie milszy, bardziej wyrozumiały. Powiedź sobie jakiś komplement, doceń małe postępy, zacznij działać. Załóż dziennik małych, codziennych sukcesów. Codziennie wieczorem napisz w swoim kalendarzu, zeszycie 3 sprawy za które się doceniasz i 3 osoby, rzeczy, sytuacje za które jesteś wdzięczna/y. To mogą być drobiazgi (zjadłam śniadanie, powiedziałam nie w pracy, znalazłam 10 minut dla siebie, powiedziałam komuś coś miłego, usłyszałam coś miłego, zrobiła wreszcie raport bez szukania wymówki). W nauce wdzięczności i doceniania cały sekret tkwi w dostrzegania ich w drobiazgach, a nie spektakularnych wydarzeniach. Jeśli nauczysz się dostrzegać obfitość w codzienności, gwarantuję Ci, że Twoja akceptacja samej/samego siebie wzrośnie. Mimo chodem.
Zróbmy prosty eksperyment myślowy. Sprawdź ile razy dzisiaj w ciągu dnia zauważysz, że ktoś się uśmiecha. Zapisz wynik na kartce. Możesz powtórzyć ćwiczenie następnego dnia. Po co? Żeby sobie uświadomić, że to na czym koncentrujesz swoją uwagę, zwiększa się w Twoim życiu. To trochę tak, jak z samochodami. Jeśli kupisz sobie załóżmy Skodę Citygo, nagle wyłapujesz z otoczenia, że sporo osób jeździ tym samochodem, choć przed zakupem w ogóle mogłaś/mogłeś nie dostrzegać istnienia tego modelu. Albo, kobiety, które zachodzą w ciążę, nagle dostrzegają wiele innych kobiet, które także spodziewają się dziecka. To naturalny proces jaki zachodzi w naszej głowie. To, co mnie dotyczy dostrzegam także w świecie zewnętrznym.
Zatem, jeśli koncentrujesz się wyłącznie na negatywach, wadach i marudzeniu, przyciągasz sytuacje i myśli, które potęgują te wrażenia.
Jeśli jednak zmienisz optykę i zaczniesz dostrzegać dobro, uprzejmość, obfitość w swoim życiu, będzie tego coraz więcej. I podążając ścieżką obfitości, odkryjesz, że sporo w życiu już masz. I zaczniesz się dzień po dniu coraz bardziej akceptować.
Najtrudniejsze w tym założeniu jest wyjście z myślenia negatywnego do otwartego na obfitość. Daj sobie czas. Prawdopodobnie przez kilkanaście, może kilkadziesiąt lat nie myślałaś/myślałeś w kategoriach wdzięczności, więc ta zmiana nawyku wymaga czasu i uważności. Warto jednak sobie ją zafundować.
Już dzisiaj, ustal jedno marzenie, które chcesz zrealizować. Może być w przyszłym roku lub za tydzień. Zapisz je na kartce. Sprawdź czego potrzebujesz, aby to coś osiągnąć. Oceń, ile potrzebujesz na to czasu, być może pomocy lub pieniędzy (pieniądze lubią cele). Przygotuj plan i uwierz, że to da się zrobić.
I na dobry początek, zwłaszcza w przedświątecznej aurze, pytaj siebie często: Kim jestem? Uwaga, nie kim możesz być, ale kim już teraz jesteś. Drugie pytanie: Czego tak naprawdę chcesz w życiu? I w jaki sposób możesz służyć innym? To bardzo ważne i głębokie pytania. Szukaj odpowiedzi bez presji. Po prostu na dobry początek zacznij częściej je sobie zadawać. Możesz też przeznaczyć na to kawałek świątecznej atmosfery.
Jesteśmy tego warci.
Jeśli chcesz popracować nad samoakceptacją ze mną zapraszam na coaching indywidualny BE-MASTER w Katowicach. Pierwsza sesja coachingowa jest bezpłatna.
Możesz też pomyśleć o sprawieniu komuś prezentu rozwojowego na Mikołaja lub pod choinkę (bon prezentowy na coaching obejmuje 2 sesje w tym jedna bezpłatna).