Ponoć ta przypadłość dotyka ponad 60% dorosłych. Ale, co tu dużo pisać o wynikach badań. Myślę, że prawie każdy z nas doświadczył chociaż raz w życiu sytuacji, w której poczuł się nieśmiały wobec kogoś lub czegoś, a nawet siebie. I choć można przypuszczać, że nieśmiałość dotyczy częściej kobiet niż mężczyzn, okazuje się, że to stereotyp. Płeć nie ma tutaj nic do rzeczy. Z badań prof. Zimbardo, który zagadnieniu nieśmiałości poświęcił bardzo dużo uwagi i napisał książkę 'Nieśmiałość' (którą polecam zarówno chronicznie nieśmiałym, jak i tym, którzy chcą zwiększyć swoją pewność siebie) wynika, że fakt bycia kobietą lub mężczyzną nie ma znaczącego wpływu na stopień odczuwania nieśmiałości. Okazuje się, że mężczyźni częściej ukrywają ją pod maską przesadnej stanowczości lub nawet agresji.
Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej tematowi.
Właściwie trudno o konkretną definicję, która pozwoli jasno zakwalifikować daną osobę do grona 'tych' nieśmiałych. Głównie robimy to na wyczucie, a często po prostu oceniamy. Nie dzieje się to bez przyczyny. Nieśmiałość wbrew pozorom może mieć różne oblicza. W tym artykule będzie o dwóch.
Gdybym zapytała, co czujesz, gdy nieśmiałość przejmuje nad Tobą kontrolę, duża część z nas powiedziałaby, że na przykład, serce bije szybciej, pocimy się, czujemy skurcz w żołądku, suchość w gardle, odczuwamy silne emocje. Oczywiście staramy się wszystkimi sposobami zatuszować nasz stan. Nie jest to takie trudne, bo powyżej wymienione obawy występują także u osób, które się stresują lub gdy są podekscytowane lub zdenerwowane. Czym zatem wyróżnia się nieśmiałość? Najczęściej, rumieńcem. To on nas zdradza. Zdradza, że w naszym wnętrzu emocje szaleją, a my panicznie obawiamy się tego jak nas odbierze otoczenie.
I wtedy zdecydowana część nieśmiałych chce zniknąć z powierzchni ziemi. A przynajmniej jak najszybciej zamknąć się w domu, odizolować się, odseparować. Osoby z tzw. nieśmiałością publiczną (to właśnie pierwsze oblicze), mają problem z wyrażeniem własnej opinii, zabraniem głosu, nawet gdy chodzi o zapytanie nieznajomego o drogę lub jej opisanie, unikają kontaktu wzrokowego, bardzo cicho mówią. Są perfekcyjnie w metodzie, którą określam jako technika 'filarowa' – 'byle by mnie nie było widać i słychać'. Taki nawyk często prowadzi do wycofania ze świata zewnętrznego, rezygnacji z realizacji swoich celów, marzeń. Trudniej też piąć się po szczeblach kariery i realizować się w życiu prywatnym (choć nie zawsze – o tym poniżej!). Trudniej powiedzieć nie. Priorytetem jest pozostać w cieniu. Absolutnie nie wychylać się. Osoby nieśmiałe często tłumią wiele emocji, niewypowiedzianych słów w swoim wnętrzu. Tworzą głęboki ocean życia wewnętrznego. Na powierzchni panuje cisza, ale tuż pod powłoką czai się huragan.
Jednak nieśmiałość ma także drugie oblicze. Dla wielu to postać zaskakująca. Ciekawie o tym pisze prof. Zimbardo. I ja często w swojej praktyce coachingowej się z tym spotykam. Mowa o tzw. nieśmiałości prywatnej. O ile, nieśmiałość publiczna, czyli taka którą wnioskujemy na podstawie zachowania danej osoby, jest widoczna gołym okiem, o tyle nieśmiałość prywatna skrywa się pod pancerzem zupełnie nie łączonych z nieśmiałością cech.
Osoby z nieśmiałością prywatną bardzo często osiągają liczne sukcesy, robią zawrotne kariery, są postrzegane jako osoby, które wiedzą czego chcą i jak to osiągnąć. Za nic w świecie nie są postrzegane jako nieśmiali. Potrafią zadowolić innych w taki sposób, aby osiągnąć własne cele. Tyle tylko, że osiągnięty sukces nie przynosi im żadnej satysfakcji. Bo choć, stoją na scenie i uśmiechają się do publiczności, w swoim wnętrzu są maksymalnie przewrażliwieni na własnym punkcie (Czy na pewno dobrze to powiedziałam? A może mogłam nie podawać mu ręki? A Zenek może jednak jest lepszy?) i doskonale wiedzą ile ich ten sukces kosztował. Tak dużo, że przestał mieć dla nich znaczenie. Nauczyli się doskonale radzić sobie w sytuacjach społecznych. Mają do perfekcji opracowane techniki, a swoje smutki, żale, cierpienie topią w samotności i nie rzadko alkoholu lub innych uzależnieniach.
Innymi słowy, jeśli sukces nas wykańcza, warto zastanowić się czy nie uciekamy przed…nieśmiałością. To trochę tak, jakbyśmy wszystkimi możliwymi sposobami próbowali udowodnić naszej nieśmiałości, że nie ma racji i nie wygra z nami. Przecież sukces za sukcesem, kontrakt za kontraktem. A jednak, w środku stres, wycieńczenie, bezustanne myślenie i porównywanie się do innych, chęć udowadniania komuś czegoś. Brak naturalnej radości. Brak flow.
Nieśmiałość prywatna może się też ujawnić poprzez zachowania agresywne. Stosowanie przemocy jawi się wówczas jako forma obrony przed wydaniem własnej nieśmiałości, strachu, lęku przed oceną. To działanie w myśl zasady: 'zastosuję siłę, żeby nie przyszło Ci na myśl mnie ocenić lub pomyśleć, że jestem słaby, boje się'. A wewnątrz, agresor często woła o pomoc, miłość.
Bez względu na to, czy dotyka nas nieśmiałość publiczna czy prywatna, wiąże się ona z chorobliwym wręcz skupieniem się na sobie i stawianiem sobie pytań, czasem nawet nieświadomie: Co oni o mnie myślą? Czy mnie na pewno lubią? Zimbardo pisze we wspomnianej książce, że: 'Ponad 85% osób, które uważają się za nieśmiałe przyznaje, że nadmiernie przejmuje się sobą.'
Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, w obu przypadkach nieśmiałość to obawa przed opinią/myśleniem innych ludzi o nas. Przed konstruktem myślowym w głowie drugiego człowieka, którego nawet nie możemy być pewni!
We wstępie napisałam, że nieśmiałość ma przechlapane. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Napisałam tak, nie bez przyczyny. Okazuje się bowiem, że w badaniach od 10 do 15% ludzi lubi swój stan nieśmiałości. Osoby te mogą go postrzegać jako umiejętność bycia powściągliwym, skromnym, ważącym słowa. Wielu aktorów, artystów przyznaje się do swojej ogromnej nieśmiałości (sztuka pozwala im wyrazić coś z czym mają problem w realu). Dzieci potrafią być naturalnie nieśmiałe. I nie ma w tym nic złego.
Moim zdaniem, i wiedzę to na coachingu, kiedy ktoś przychodzi, bo chce raz na zawsze rozprawić się z nieśmiałym problemem, najczęściej sam w sobie nosi ogromny stygmat tego zjawiska. Nieśmiałość w dużej mierze mieszka w naszej głowie i ma formę negatywnego przekonania. Mniej przebojowe dzieciaki bardzo często są stygmatyzowane tym, że są nieśmiałe. W kółko słyszą, że przebojowi mają łatwiej, lepiej, ale one mogą tylko o tym pomarzyć, bo są nieśmiałe (bojaźliwe). Rodzice robią co w ich mocy, aby dziecko z tej przypadłości wyleczyć. Bardzo często nieśmiali wyrastają z przekonaniem, że coś z nimi jest nie tak. Takie oto niewinne przekonanie, które w dramatyczny sposób wpływa na życie dorosłego nieśmiałego.
Bo potem, często boi się zwrócić uwagę, że należy mu się szacunek, wyrazić własne zdanie i przebywać w grupie nowych ludzi. Tymczasem, Ci, którzy nie tyle pokonali swoją nieśmiałość, ale ja oswoili, często stają się pewni siebie i idą śmiało przez życie. Nie rzadko stają się liderami, pracującymi w zgodzie ze sobą.
Dowód?
Kto z nas nie zna kogoś z dzieciństwa, był szalenie nieśmiały, a dzisiaj pierwszy wychodzi na scenę i naprawdę to lubi? Jeśli nie znacie takiej osoby, oto jestem ja. Żywy przykład. Choć moja nieśmiałość ujawniła się w okresie licealnym. Stała się ona dla mnie wartościowym nauczycielem. Między innymi, dzięki niej, krok po kroku, budowałam swoją siłę i wiarę w siebie. Dostrzegałam wartość w sobie.
Zamiast więc zwalczać nieśmiałość i traktować ją jako przyczynę nieszczęść, spójrz na nią troskliwym okiem i spróbuj oswoić.
A w kolejnym artykule przedstawię kilka porad, które Ci w tym pomogą.