Dzisiaj trochę o mnie. Tak się składa, że moja droga rozwoju (jak sobie tak spojrzę wstecz) jest doprawdy imponująca. Jeśli ktoś mnie zna lub spotkał jakieś 15, 10 lat temu i teraz to może się zdziwić (liczę, że pozytywnie). I dobrze. To znaczy, że te setki ćwiczeń, warsztatów, dziwnych pomysłów jednak przynoszą rezultaty i nie są to tylko zwykłe chwyty marketingowe. Nie ma takiej sytuacji w życiu, takiego ćwiczenia, takiego zdania, które nie miałoby znaczenia dla mojej historii. Teraz to widzę. Bo cały ten rozwój interpersonalny to tak naprawdę sztuka widzenia i słyszenia bardziej, szerzej. Dostrzegasz to, co zawsze było, tylko przelatywało gdzieś między palcami. Było niedostrzegalne.
No więc jestem tutaj. Tu i teraz. Oto 7 moich ulubionych nawyków.
1) AKCETUJĘ ZMIANY. Co jakiś czas spotykam moją znajomą z podstawówki i ona zawsze zauważa, że co mnie widzi i słyszy, to moje życie wygląda zupełnie inaczej. Ja aż w takiej skali tego nie widzę, ale coś jest na rzeczy. Odważyłam się w życiu na wprowadzanie zmian i niekonsekwencję. Gdzieś pod drodze przestałam robić rzeczy do końca, jeśli nic nie wnoszą w moje życie - wychodzę w trakcie szkoleń, spotkań, na których jedyne o czym myślę to żeby ziewać rzadziej. Przestałam zawsze szukać swojej racji w każdej rozmowie na każdy temat. Dałam sobie prawo nie wiedzieć, nie umieć, zadziwić się, spróbować, nie mieć cierpliwości, a czasem nawet się bać. Uświadomiłam sobie, że dopóki będę uciekać przez zmianą, nic się nie zmieni lub zmieni się zupełnie nie po mojej myśli.
2) MAM PORANNE RYTUAŁY. Jestem słowikiem. Bardzo lubię poranki. Wstaję wcześnie (choć zimą nieco później), ale zazwyczaj ok. 6.30 jestem już na nogach. Lubię ten moment, kiedy świat jeszcze śpi lub dopiero budzi się do życia. Przyroda wstaje pełną wiarą i ufnością w trwającą chwilę. Ta cisza mnie przenika. Rano, codziennie ćwiczę ok. 10-15 minut tzw. rytuały tybetańskie, które ogromnie polecam (czasem przez cały tydzień nie robię nic więcej w zakresie dbania o swoją kondycję). Rano też piszę krótko co tam we mnie siedzi. Jak coś siedzi to zostawiam na papierze i nie przenoszę tego na swój nowy, dobry dzień. Czasem piszę, czego chcę. Generalnie, piszę co chcę. Potem poranna toaleta i śniadanie. Uwielbiam śniadania. Szklanka wody z miodem i cytryną, moja autorska jaglanka, małe cappuccino. I zaczynam dzień, w którym czasem jest totalne szaleństwo. Wiem jednak, że rano zadbałam o siebie jak trzeba. I Wam to polecam. W ogóle polecam rytuały, które sobie same wymyślicie. Dobry sposób żeby się docenić i mieć świętą chwilę dla siebie.
3) WIERZĘ W LUDZI. Otaczają mnie wyjątkowi ludzie. Każdy z nich jest jakiś. Mam grono zaufanych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć i którzy mają bardzo duży wkład w to kim jestem i co robię. To moi najlepsi coachowie pod słońcem. I mam bardzo dużą grupę ludzi, których zwyczajnie lubię. Uczę się też traktować każdego człowieka w moim życiu jako nauczyciela lub przyjaciela, nawet jeśli mnie irytuje do granic możliwości (czasem nie jest łatwo). Zawsze niesie to dla mnie ważną lekcję.
4) UCZĘ SIĘ WYCIĄGAĆ WNIOSKI Z KAŻDEJ ŻYCIOWEJ LEKCJI. Nie myśl sobie, że ja w ogóle się nie stresuję, nic mnie nie rusza i w ogóle się nie przejmuję. Nic bardziej mylnego. Jestem wrażliwa i poziom kortyzolu potrafi szaleć we mnie bez ograniczeń, choć może tego za bardzo nie widać. Wzruszam się tyloma rzeczami, że nawet nie będę wyliczać. Jestem wyczulona na słowa, gesty. I aby to przeżyć, nauczyłam się pytać siebie: 'Czego mnie uczy ta sytuacja? Co mi to daje?' oraz moje ulubione pytanie: 'Czy to będzie miało znaczenie za 5 lat?'. I z czasem zobaczyłam, że każdy mój dzień to taka lekcja życia. Dobrego życia.
5) CISZA. Przestałam się bać ciszy i wręcz jej potrzebuję. Może wynika to też z mojej pracy (czasem naprawdę duuużo mówię i moje emocje szaleją). Wszędzie wożę ze sobą stopery. Bo czasem, jak nie ma miejsca na ciszę, sama sobie ją tworzę. W ciszy wypoczywam, słyszę siebie. Czuję, że jestem. Cisza skłania do refleksji, pytań. Wiem, że dla wielu cisza to wyzwanie. Zobacz, usłysz, że w telewizji nie ma miejsca na milczenie. Ciągle musimy być w stanie zagłuszenia. Miejsce, w którym ludzie pozwalają sobie na kilka minut ciszy jest często wyłącznie…toaleta!
6) ROBIĘ NOWE RZECZY. Budzę swoją ciekawość. Jakiś czas temu zaczęłam, np. malować. Ja, ta której w szkole Pani na plastyce kazała pisać życiorysy malarzy żeby mi dać wyższą ocenę. W pisaniu byłam dobra, choć książki do plastyki były wyjątkowo nudne. A teraz na ścianach mam własne obrazy. Nie boję się wzywań. Właściwie to je nawet lubię. I najlepsze jest to, ze jeszcze ciągle przede mną tyle rzeczy do odkrycia.
7) CHODZĘ DO LASU. Jak nie wiem co zrobić, mam mętlik w głowie i nic nie pomaga idę do lasu. Pooddychać przyrodą, zobaczyć harmonię, spokój i pewność w przyrodzie. Jest jak jest. Jest dobrze.
Tyle dzisiaj o mnie. Zobacz, że nie napisałam o spektakularnych rzeczach w moim życiu, ale o codziennych drobiazgach, które sobie wypracowałam i które sprawiają, że coraz wierzę w siebie i swoje życie.
A jak jest u Ciebie? Napisz, co robisz po swojemu.